W czwartek wyjeżdżam. Dzisiaj MUSZĘ zrobić pranie, inaczej jadę bez skarpetek i mojej ulubionej bluzki. Odkryłam, że ładowarke od aparatu mogę użyć jako ładowarkę do MP4, więc spokojnie mogę sobie jechać do Rewala z 200 piosenkami, z którego większość jest z musicali (Les Miserables, Romeo i Julia etc.) albo od Sabatonu (or Sabatona?). Mam wenę na rysowanie, słów na opowiadania mam niedostatek jak włosów, które ciągle mi wypadają
Ostatnio miałam sen, że mam łysienie plackowate. To było straszne widzieć siebie i te miejsca bez włosów 0.o
Ale wracając do tego co mam do przekazania: brać gwasze do walizy czy nie? Nie wyobrażam sobie 16 dni bez rysowania, to wiadomo, że blok i ołówki od Kasi biorę, ale czy zaryzykować i wziąć te farby czy nie?
Do tego moje dzieciństwo okazało się kłamstwem. Otóż w "Katedrze Marii Panny" (znanej szerzej jako "Dzwonnik z Notre Dame") okazało się, że Febus nie ożenił się z Esmeraldą, ona sama wyszła za jakiegoś kolesia tylko, aby mu dupę uratować. Klaudiusz Frollo próbował zgwałcić cygankę, podczas gdy ukrywała się ona w katedrze przed powieszeniem. Nie było tam żadnych gadających gargulców, a Kwaziu był głuchy od przebywania w dzwonnicy.
A na koniec wszyscy giną.
Moje dzieciństwo już nigdy nie będzie takie same
Noale baśnie w ordżinalu też nie miały hepi endu: siostrom Kopciuszka Macocha poobcinała stopy tak, aby pantofelek pasował, Arielka zamieniła się w pianę morską z tęsknoty za księciem, a Królewna Śnieżka została zgwałcona przez swojego królewicza i przez to się obudziła.
Tak, bajki uczą i wychowują.